O potędze lobby myśliwskiego we Francji _ historyczne studium strategii skutecznej a dyskretnej

Dawno przed skojarzeniem z tragediami dwóch wojen z Niemcami Francję postrzegano jako „ojczyzne literatury, praw i broni” (Joachim du Bellay, wiek szesnasty). To „armes” tu zaskakuje i razi uszy pacifistôw. To jednak o tym ostatnim elemencie opowiem tu, w trzech punktach, czyli wczoraj, dzisiaj i jutro, pewnie rzeczy kwazi niepisane w Polsce. Niemniej wszystkie fakty historyczne, dalekie i bliskie, można z latwoscią sprawdzić.

1 Historia łowiectwa we Francji to historia miłości. Generalnie nieznana poza granicami, bo nie z tym Francja chce być kojarzona, a wizerunek landrynkowy buduje po mistrzowsku od stu lat.

Początki dostępu do broni palnej sięgają rewolucji francuskiej 1789 tego roku kiedy na moc „zniesienia przywilejów szlacheckich” nocy trzeciego sierpnia (do dziś jedna z trzech największych dat rewolucji) prawo do polowania przeszło z pańszczyźnianego na powszechne. Już w następnych dniach tłumy entuzjastów ruszyły na lasy, uzbrojeni w to, co tocząca się wojna domowa pozostawiła im pod ręką i na ulicach miasta.

Zwierzyna z okolic Paryża została migiem wytępiona, w tempie stokrotnie szybszym niż w czasach, gdy jej wyżnanie było rozrywką elit.Ten zapał trwa do dziś na przykład, w refrenie Marsylianki „aux armes citoyens !”, to przecież wyzwanie „do broni obywatele !”. A nawiązanie tu do polowania to i tak najlżejsza interpretacja, albowiem w rewolucji chodziło, także oficjalnie o mordowanie ludzi.

Raz uzbrojony lud trudno pochamować, o czym świadczy „wiek rewolucji” wszelakich który ogarnął Francje po tej pierwszej, oraz punkt drugi.

2 W ostatnich dniach toczy się debata we francuskim senacie nad regulacjami łowiectwa. Jak często ta instytucja (od lat jedyna w stolicy w której, głosami obszarów wiejskich, panuje prawica.) hamuje zapędy reformatorskie rządu. na twitterze francuskojęzycznym wylewa się więc fala hejtu na myśliwych. Przeważajaca na tym medium lewica nie może pojąć czemu nadal nie jest zakazane polowanie po kieliszku wina (kolejna tradycja) i oskrża senatorów o narażenie życia obywateli.

Zderzenie pokoleń, młodzi nie pojmują zachowania senatorów, z których niejeden jest po godzinach nie tylko teoretykiem ale i czynnym myśliwym. Prezes związku łowiectwa broni polowania po lampce wina z impetem nie do pomyślenia w Polsce „przecież rowerem też można zrobić krzywdę” a nie zakazujemy rowerów i nie każemu dmuchać przed wejściem na rower. W kraju w którym jeszcze do lat osiemdziesiątych można było wypić lampkę wina w stołówce gimnazjum (!) daleka droga do wsparcia przyzwyczajenia. To może nastąpić powoli pod wpływem wymiany pokoleń. I raczej nie wymarcia zasobów zwierząt do polowania bo, od pierwszego lockdown’u, ich liczebność raczej rozkwitła.

3 Związki łowieckie nad loara, sekwaną i garonną, to około 3 miliony osób. Przeważnie rolnicy i emeryci, a już na pewno ludzie prości, co jest główną różnicą z ciągle „szlachecką” ideą łowiectwa w Polsce. Co do liczby sztuk broni, przykładowo nasz sasiad w pirenajach, miał ich siedem a mieszkał sam z psami. Oczywiście tak liczna grupa społeczna jest obiektem podrywu ze strony polityków jak na przykład swojego czasu prezydenta Chirac’a. W odróżnieniu od amerykańskiego lobby NRA, porównywalnego pod względem liczby członków, wystawia nawet kandydatów do wyborów pod własnym szyldem CPNT („łowiectwo rybołówstwo przyroda tradycja”). Znałem osobiście francuske ktôrej ojciec na nich głosował po prostu bo nie wiedział na kogo. Z braku indentyfikacji z innymi ugrupowaniami widocznie wybrał to czego był pewien. Podobnie w Polsce swojego czasu miała swoich przypadkowych zwolennikôw „partia przyjaciół piwa”.

Ale to zrzeszenie się osobno od innych grup jest może największym błędem owego lobby, bo dzieli elektorat tradycyjny, przez tzw „mnożenie bytów niepotrzebnie” Kanta. Albowiem Francja nie ma swojej „konfederacji” której „pro zbrojenni aktywiści” byliby jedną z części składowych. Przez to konserwatyści do dziś nie doszli do władzy (kiedy nawet w takiej Szwecji to wychodzi !) mimo prawdopodobnej większości w wielu obszarach. Natomiast są skuteczniejsi jako poczególni członkowie innych ugrupowań, o czym świadczy ta ostatnia skuteczna obrona ich „przywilejów”, by korzystanie z broni po paru kieliszkach wina nie zostało przestępstem. Metoda infiltracji partii być może zaczerpnięta od francuskich wolnomłynarzy, ale to byłoby tematem na inny artykuł. 😉

Przepisy dotyczące broni w USA w końcu ulegna zmianie.

To co u nas funkcjonuje od lat to jest: – kontrola dotycząca osób karanych (niedopuszczanie do posiadania przez nich legalnie broni – bo nielegalnie wiadomo; każdy może mieć), prawo umożliwiające odebranie broni osobom karanym (u nas to oczywistość) – tzw: red flag laws, – zakaz zakupu na podstawione osoby (SIC! – u nas w ogóle niemożliwe). Możliwość odbioru (legalnej) broni osobom uznanym za niebezpieczne (też u nas to jest logiczny wniosek zapisów ustawy!) i najzabawniejsze: „…obowiązek przeprowadzenia dodatkowego sprawdzenia kartotek nabywców broni poniżej 21. roku życia…” – u nas można posiadać broń tylko od 21 roku życia (…) tak że problem młodzieży posiadającej broń po 18 roku życia nie istnieje. W Rosji, o czym wiele razy pisałem – obowiązuje prawo analogiczne do tego w USA – i tam można posiadać broń od 18 roku życia (kilka lat temu doszło do masakry 18-latek zakupił broń i udał się do swojej byłej szkoły masakrując uczniów i nauczycieli).

Dodatkowo zmieni się prawo dotyczące bezpieczeństwa szkół w USA – czyżby w końcu będą chronione? Do tej pory były to instytucje gdzie obowiązywał całkowity zakaz posiadania broni na ich terenie i dlatego był najczęściej wybierane przez różnych szaleńców czy terrorystów – którzy wiedzieli że nie spotkają się tam z żadnym oporem.

Pójdą też dodatkowe pieniądze na programy związane z bezpieczeństwem w szkołach oraz „zdrowiem psychicznym” – co brzmi enigmatycznie. Nie wiadomo o czyje zdrowie psychiczne ma chodzić: potencjalnych sprawców czy ofiary?

Jak widać nasze prawo zdecydowanie góruje nad prawem w USA w wymienionych powyżej aspektach. Pozostaje nam tylko dostosować się do demokratycznego prawa do obrony każdego obywatela. A więc prawa posiadania przez każdego umiejętności obsługi bronią i jej samej. Dodam każdego zdrowego psychicznie i praworządnego obywatela kraju.

Kluczowym jest budowa infrastruktury, strzelnic zmiana wadliwego programu: „strzelnica w każdym powiecie” i wprowadzenie broni do obrony miru domowego.

Idzie jak sądzę ku lepszemu – patrząc na uwstecznianie się innych (Australii i Kanady) i normalizację prawa w USA. Polacy cechują się racjonalnym i rzeczowym podejściem do tematu. Budujemy na analizie zachowań i spostrzeżeniach innych – jedno jest pewne; rozszerzając uprawnienia pójdziemy w dobrym kierunku w połączeniu ze stosowaniem naszych zabezpieczeń powinno być to dobrze zrobione. Potrzebna jest też kultura posiadania możliwości obronnych, świadomości prawa do obrony przed bandytą czy wrogiem. A tutaj to już edukacja szkolna i szkolenia w placówkach edukacyjnych.

W moim wpisie z przed kilku miesięcy poruszam istotne kwestie dotyczące zmian które powinny u nas zostać wprowadzone:

Na ten temat czytać można:

https://www.rmf24.pl/fakty/swiat/news-po-masakrze-w-uvalde-amerykanie-zmieniaja-przepisy-dot-broni,nId,6114585#crp_state=1

https://www.rmf24.pl/fakty/swiat/news-w-usa-zmienia-sie-przepisy-dotyczace-broni-biden-podpisal-us,nId,6116231#crp_state=1

Bronić się przed bandytami czy nie – oto jest pytanie…

Zabił dwóch napastników którzy wdarli się do jego domu i grozili całej rodzinie śmiercią. Za to będzie siedział wśród bandytów 10 lat.
CO tu więcej dodawać? Twój dom twoją twierdzą? Nie w Polsce. Tutaj każdy może zrobić z każdym co zechce.
A spróbuj się bronić… Czytaj dalej Bronić się przed bandytami czy nie – oto jest pytanie…