Broń po II WS. Gdzie się podziała?

Już kiedyś polecałem ten kanał. Teraz odcinek o broni niemieckiej, co się z nią stało po wojnie? To pytanie można rozszerzyć na jednostki strzeleckie wszystkich walczących stron, jak wiadomo technologia idzie naprzód i wiele rozwiązań konstrukcyjnych się starzeje. W przypadku broni strzeleckiej miało to trochę inny przebieg z uwagi na bardziej powolne zmiany taktyki walki. Jeszcze do początku lat 60-tych podstawowe zasady walki armii nie zmieniły się, dopiero rozwój lotnictwa, elektroniki wpłynęły, że ataki grupami armii stały się przestarzałe. Niemniej w bardziej ubogich regionach świata, czy też w konfliktach terytorialnych nawet do dziś sama broń strzelecka ma niestety główny udział – jej skuteczność jest różna (zabezpieczenie indywidualne żołnierzy znacznie się zwiększyło – ochronniki na kończyny, kevlarowe pancerze, hełmy itp zwiększyły to bezpieczeństwo i już nie wszystkie rodzaje pocisków wystrzeliwanych z broni strzeleckiej są w stanie spenetrować te ochrony indywidualne), dlatego też zmienia się zapotrzebowanie głównie na typy wystrzeliwanej amunicji. Zmieniły się również kalibry.

Wracamy do historii, polecam opowieść o broni niemieckiej:

Na foto: chyba najbardziej rozpoznawalny typ broni strzeleckiej wyprodukowanej za rządów III Rzeszy: MP 40 egzemplarz ten to bardzo udana replika ASG, niezwykle wiernie oddająca wygląd i rozmiary tego pistoletu maszynowego.

Kazali rozpruwać brzuchy trupom… świadkowie historii.

Moją wielką pasją jest historia, analiza tego co się działo kiedyś, jak zachowywali się ludzie, dlaczego. W zasadzie doskonałym uzupełnieniem jest psychologia do tego tematu, tak jak kiedyś zadano pytanie mi podczas wywiadu o filmie dok. „Zapomnij o Kresach” – w zasadzie natury psychologicznej; „…Przyznam szczerze, że chyba nie jestem psychicznie gotów, aby słuchać takich relacji. Dla mnie to jest po ludzku za trudne…” Polecam cały wywiad, który przeprowadzał ze mną Łukasz Kazimierczak:

https://prasa.wiara.pl/doc/473895.Mieli-nawet-wspolna-choinke

Poniżej z kolei dokument, wstrząsający dokument na jaki natrafiłem na YT:

Konstantynów Powiat Równe – Władysław Spychalski kawaler orderu Virtuti Militari.

I znów spotkani kresowianie – tym razem w szpitalu w Kościanie spotkałem (dzięki oczywiście koszulce i kubkowi) męża kresowianki, który był w 2002 roku na Ukrainie próbując zlokalizować miejsce, w którym było gospodarstwo dziadków żony. Dziadek miał gospodarstwo w osadzie wojskowej (14 rodzin) w Konstantynowie (powiat Równe). Z nadania otrzymał 50 hektarów, później dokupił drugie 50 hektarów – w archiwach ukraińskich była jednak tylko informacja o tych pierwszych hektarach. Do tej pory rodzina nie otrzymała odszkodowania za mienie utracone na wschodzie. Niestety, mimo wyjazdu na Ukrainę, poniesionych kosztów, dostarczenia dokumentów odpowiednie urzędy nie zareagowały. Tak nie działają niemieckie „amty”. Oni budują swoją grupę „wypędzonych”. Zapominają, że nie była to nasza decyzja ale decyzja zdradzieckiej „wielkiej trójki”. Że nam odebrano ziemie z kresów wschodnich. Zapominają Niemcy także, że zniszczyli Polskę i do tej pory nie uregulowali tego (prawdę mówiąc) nie do wypłacenia długu. Ziemie zachodnie to zaledwie malutka rekompensata za straty materialne i ludzkie, które poniosło polskie społeczeństwo w wyniku ataku i okupacji III Rzeszy.

Wracając jednak do tematu odszkodowania za nasze ziemie zabrane, niestety nasze państwo nie umie właściwie podejść do tematu i zażądać od państwa ukraińskiego odpowiednich odszkodowań. Owszem Ukrainy wtedy nie było, ale teraz są to jej ziemie. Do tego oczywiście trzeba napomknąć o zbrodniczej działalności UPA i innych organizacji nacjonalistycznych, które zrobiły wszystko aby zniszczyć jakiekolwiek ślady polskości na tamtych terenach. A więc jeszcze jedna historia o problemie dodatkowym, bardzo mało poruszanym: stratach materialnych polskich obywateli. Swego czasu pisaliśmy artykuł na ten temat publikowany również w wydawnictwie Stowarzyszenia Kresowian z Kędzierzyna Koźle.

Czy kiedyś ten temat zostanie rozwiązany?

Link do strony www.osadnicy.org:

http://www.osadnicy.org/007_04-26sprawozdanie.pdf

ps Po wyjściu ze szpitala na pewno odwiedzę rodzinę, wnuczkę Władysława Spychalskiego, pod Wrześnię, żeby dowiedzieć się więcej o historii jego rodziny.

Przypominam losy Polaków z Kresów Wschodnich w dokumencie, który przed laty powstał dzięki mojej inicjatywie, „Zapomnij o Kresach”. Wtedy gdy dokument powstawał nie było dobrego czasu do mówienia o prawdzie o zbrodni – ówczesna władza robiła co mogła, aby zatuszować prawdę.

Sejmik Województwa Wielkopolskiego uczcił minutą ciszy ofiary 11 lipca 1943 roku…

….a przed wejściem do sali obrad wręczaliśmy z Małgorzatą Stryjską kubki pamiątkowe radnym sejmiku – tylko jeden nie przyjął. Poniżej kilka fotografii z akcji.

Czytaj dalej Sejmik Województwa Wielkopolskiego uczcił minutą ciszy ofiary 11 lipca 1943 roku…

Nowy numer – Wołanie z Wołynia – „Nacjonalizm to ignorancja”.

Cytat jakże trafny umieszczony w materiale na stronie 30-tej omawiającym pierwsze wydanie „Wyboru wspomnień” ks Bukowińskiego w „Kulturze” Paryskiej z 1976 roku. „Kulturę” czytali też i ukraińscy intelektualiści, nawet prenumerowali – płacili w każdym razie prenumeratę. Po publikacji „Wspomnień” trafili się tacy którzy zrezygnowali obrażeni…-prawdą. Np profesor Maćkiw. W numerze „Wołania z Wołynia” odnajdziemy list tegoż i polemikę z nim. Jakże to cenne pokazujące że pójście w zaparte w sprawach nacjonalizmu nie było obce ukraińskim przedstawicielom jeszcze w czasach głębokiej komuny. I że tego Giedroyć nie dostrzegał. Chyba go czymś oślepili lub…przekupili?

Czytaj dalej Nowy numer – Wołanie z Wołynia – „Nacjonalizm to ignorancja”.

Kresowe konotacje i wspomnienia…

Dziś wzruszające spotkanie i rozmowa, opowieść o wywózce na Sybir z pod Tarnopola i sentymentalnej podróży na Kresy w rodzinne strony córki – wygnańca. A to nie byle jaka rodzina, nazwisko znane… Kulczycki. Mówi Wam drodzy Czytelnicy cokolwiek to nazwisko? A kawę pijacie? :-)

Czytaj dalej Kresowe konotacje i wspomnienia…

Młodzieży przy pracy odbudowy Ojczyzny nie widać

16 maja wyjechałem przez Berdyczów do Winnicy. Naczelnik Państwa przybywał do tymczasowej stolicy Ukrainy z wizytą do jej Naczelnika, Atamana Petlury – Stanisław Lis-Błoński wspomina swoje „Pięćdziesiąt dni na Podolu w 1920 roku”  (pamiętnik wydany w tomie XX czasopisma Instytutu Józefa Piłsudskiego „Niepodległość”, 1939r- redaktor Tadeusz Czytaj dalej Młodzieży przy pracy odbudowy Ojczyzny nie widać